wtorek, 8 marca 2016

Pierwszy dzień w nowym domu

Stało się! Mały potworek zawitał do Twojego domu. Już niedługo wywróci Ci życie do góry nogami, ale chwilowo drepcząc na tłustych łapkach zwiedza mieszkanie i wygląda całkiem niewinnie. Co zrobić aby ten pierwszy dzień razem był pierwszym krokiem do przyszłej współpracy? Nie ma na to idealnej odpowiedzi. Zaraz opiszę, jak to wyglądało u nas.



Przyjazd

Ponieważ cieszymy się własną działką zaraz po przyjeździe wystawiłam zaspanego malucha na trawę koło auta - nowym przygodom lepiej stawić czoła z pustym pęcherzem. Potem nadszedł czas na zapoznanie z nowym wujkiem, czyli Lukasem. 
Nie chciałam aby rudzielec, który jest psem z kategorii "wielki" wystraszył młodego wypadając z domu i nachalnie obwąchując. Ponieważ wiedziałam, że Lukas w obliczu smakołyków kompletnie nie zwróci uwagi na szczyla,  po wypuszczeniu z domu przywołałam go do siebie i skarmiałam garścią przysmaków w pozycji "siad". Dało to Yaronowi czas na oswojenie się z jego obecnością, do niego też należała decyzja o dystansie względem Lukasa. W tej sytuacji szybko zebrał się na odwagę i podszedł wdzięczyć się do nowego kumpla. Ponieważ Lukas uważa, że interakcja z takimi maluchami jest poniżej jego godności, oddalił się na obchód posesji a my udaliśmy się do domu.

  
Zwiedzanie domu

Na początek nalałam do miski świeżej wody i pokazałam młodemu, gdzie ona stoi. Siorbnął łyka i zabrał się za zwiedzanie. Chciałam by sobie wszystko na spokojnie pooglądał, więc ograniczyłam się do podążania za nim w pewnej odległości. Jedyny wyjątek zrobiłam, gdy zajrzał do swojej nowej klatki - pochwaliłam wylewnie i skarmiłam w środku smakołykami. Jak mały wstępnie przejrzał wszystkie pomieszczenia zrobiłam herbaty, ulokowałam się z nią na kanapie i... Nic więcej.
Pozostaje tylko cieszyć się obecnością nowego domownika (no i pamiętać, by wpuścić Lukasa do domu).
Uważam, że mały ma tyle do roboty ze starannym obwąchaniem całej chałupy, że jakoś wytrzymam i nie będę mu się narzucać. Jak zapragnie towarzystwa, to nie jest trudno mnie znaleźć. Nie trzeba było czekać jakoś bardzo długo.

Pierwsze interakcje

Kiedy Yaron zaspokoił już swoją ciekawość względem domu postanowił, że czas się bliżej zapoznać. Gdy tylko zainicjował kontakt został wylewnie pochwalony. Ponieważ sprawiło mu to wielką frajdę, spędziliśmy kilka minut na mizianiu. Ponieważ psiak który przyjechał ze mną do domu jest wciąż prawie obcym zwierzakiem, korzystam z okazji by poznać go lepiej. Badam jakie pieszczoty sprawiają mu największą frajdę (mizianie po brzuchu i drapanie tyłka), czy są miejsca których dotyk mu nie leży.
Jak młody zaczął się rozkręcać proponuję mu zabawę szarpakiem. Pomysł zostaje przyjęty z dużym entuzjazmem. Bawimy się chwilę, nie za długo by nie zanudzić małego, choć mam wrażenie, że z chęcią polował by jeszcze dłuższy czas.



Pierwsze wycieczki

Po zabawie obowiązkowe wyjście na dwór. Staram się stosować do zasady, że każda zmiana aktywności jest momentem na wyjście na sikukupę. Czyli pies spał i się obudził - wychodzimy, skończył zabawę - wychodzimy, pobiegał po domu - wychodzimy. System sprawdza się świetnie i odnotowuję małą ilość wpadek w domu, ale nie wyobrażam sobie stosować go mieszkając w bloku.
Po fizjologii czas na coś dla duszy, czyli zwiedzania ciąg dalszy. Wołam Yarona i idziemy oglądać podwórko.
Nie wiedzieć czemu mały, puchaty piesek wzbudza wśród menażerii prawdziwy popłoch. Kury chowają się do kurnika, owce uciekają na drugi koniec pastwiska, konie chrapią strwożone i zerkają na małego z wielką podejrzliwością. Nawet kozy - bandytki, zwykle gotowe wtłuc psu rogami dla czystej rozrywki rozbiegają się gdy widzą szczeniaczka.
Czyżby przeczuwały, że ze słodkiego maleństwa wyrośnie potwór, pogromca kopytnych (i pazurkowych)? A może okrągła i futrzasta postura malucha tak bardzo nie przypomina psa, że boją się go, jako nowego, nieznanego i potencjalnie niebezpiecznego gatunku...?
Yaron nie podziela tych dylematów. Wszystko ogromnie mu się podoba, jest trawa, błoto, mnóstwo nowych zapachów i super atrakcyjne owcze bobki. Siadamy sobie przy płocie za którym stoją zerkające niepewnie konie i daję młodemu czas, by spokojnie im się przyjrzał. Podoba mu się taka forma interakcji - bezpiecznie ulokowany na kolanach ciekawie przygląda się kopytnym.
Jak już się napatrzył bawimy się chwilę przy końskim płocie, jestem ciekawa, czy taka publika będzie go peszyć, ale w obliczu pościgu za szarpakiem konie przestają go obchodzić. Po zabawie, pozostając przy koniach skarmiam na spokojnie trochę karmy, i kiedy widzę, że młody jest spokojny i nie zwraca na nie uwagi udajemy się w stronę domu.

W końcu to mały piesek, więc pora na drzemkę. To cenny czas którym trzeba mądrze gospodarować... Gdy piesek śpi można w spokoju zająć się swoimi sprawami.

Gdy Yaron się budzi ponownie udajemy się na obchód po obejściu, a potem z powrotem do domu.

Odpoczynek

To pierwszy dzień w nowym miejscu, więc staram się nie zalewać psiaka nowymi wrażeniami, nawet jeśli jest bardzo dzielnym szczeniątkiem.

Przerwy w powyższych czynnościach wypełniamy odpoczynkiem. Pozwalam małemu szwendać się samopas po domu, wylegiwać i po prostu obserwować życie codzienne.

Na noc szczeniak idzie z nami spać do łóżka. Po pierwsze, nie jestem kennelowym ortodoksem, po drugie, gdy w nocy Yaron zaczyna się wiercić tuż obok mnie, mam szanse wskoczyć w kapcie, narzucić szlafrok pędem wystawić go na dwór. Przynajmniej potencjalnie.


Tak wygląda nasza pierwsza doba. Pozostaje tylko choć spróbować się wyspać, by mieć siły na następny dzień pełen wyzwań.




2 komentarze:

  1. Poczytałam z zainteresowaniem i aż zachciało mi się szczeniaczka. Wtedy poczytałam kilka pierwszych postów własnego bloga i mi przeszło ;-). Taki blog to fantastyczna sprawa, mój ma już ponad trzy lata i jest nieustająco źródłem wzruszeń. Pozdrawiam i życzę wielu pięknych chwil, które zmienią się w fantastyczne wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo szczeniaczki tak naprawdę są okropne :P
      Najfajniejsze w nich jest to, że tak szybko rosną :D

      Usuń